O ile kilka lat temu pensji minimalnej nie zarabiał nikt, to niedługo albo będziesz na pensji minimalnej albo na bezrobociu. Wyższa pensja minimalna, to wyższe podatki. Dla samozatrudnionych to oznacza mniejszą wypłatę natychmiast. Dla umowy o pracę brak podwyżek i być może likwidację kilku etatów. Podsumowując, zarabiasz mniej, żeby za wszystko w sklepach płacić więcej. Nowy ład to był pierwszy program, gdzie jawnie sięgnięto po wynagrodzenia z umów o pracę. Chyba część z was zauważyła, że wypłaty były trochę mniejsze. Ten kredyt 2% to też podbijanie cen. Jedynie rozszerzono ilość osób, które mogą z niego skorzystać. Nawet samozatrudnieni mogą się o to postarać (na samozatrudnieniu są trochę niższe podatki, przynajmniej przez pierwsze 2 lata), więc ceny mogą jeszcze podskoczyć.
Fakty są takie, że obecnie możemy najmniej metrów mieszkania za przeciętne miesięczne wynagrodzenie od 2015 roku i w kolejnych raportach (wychodzą z opóźnieniem) ta wartość dramatycznie spadnie (mowa o okresie od ogłoszenia BK2%). Odsyłamy do wykresu „Wykres 2. Szacowana dostępność mieszkania w 7M za przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (mkw.) – z raportu NBP za III kw. 2022”
Jeny, o co się tu buldoczyć, przecież nie trzeba być ajnsztajnem by rozumieć, że powszechne rozdawnictwo pieniędzy (pośrednio czy bezpośrednio) przekłada się na wzrost cen i inflację. A co mają robić deweloperzy wiedząc, że ileś-tam milionów potencjalnych nabywców skokowo zwiększa swoją siłę nabywczą? Trzymać ceny na tym samym poziomie czy korzystać z okazji, by zarobić więcej, skoro popyt rośnie?
I znów rozważając „O wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia” (ukłon dla Mistrza Stanisławskiego), nie zauważamy drugiego zdania.
A to ono jest tutaj, przynajmniej dla mnie, sednem wypowiedzi autora i skłania do ponowienia pytania Kazika sprzed 30 lat:
„Coście sku#wysyny uczynili z tą krainą, gdzie te tłumy brudnoszare idą latem, wiosną, zimą?”
W 2014 akurat ceny mieszkań spadały, zaczęły rosnąć jak PiS doszedł do władzy (znowu ta przeklęta gospodarka robiąca PiSowi na złość!)
Ale jak pensja miesięczna wzrasta to roczna również. Osoby gorzej wykształcone poinformuję, że rok ma 12 miesięcy. Stąd w dość dokładnym przybliżeniu można przyjąć, że pensje roczne również wzrosły w podobnej skali. Oczywiście w obszarze kilku lat sytuacja się nieco komplikuje, ale tendencja jest taka sama.
A z praktyki – pierwsze mieszkanie kupiłem w 2006 a drugie w 2020. Uważam, że teraz jest wyraźnie łatwiej (choć dalej to obciążenie). Z żadnych progaramów pomocowych nie korzystałem.
W pensji rocznej chodziło raczej o to, że mieszkanie kupuje się za co najmniej kilkuletnie oszczędności. Przy patologicznie rosnącym rynku (od covida wiele miejsc zdrożało o przeszło 100%) można wpaść w spiralę taką, że o ile cyferka na koncie coraz większa, o tyle co roku ta większa cyferka kupuje nam mniej metrów mieszkania (porównując w ramach jednej lokalizacji i standardu).
Ojoj, już nie kochacie swojego PiSu? Przecież tak wam dajo, a PO wam nie dajo… Smuteczek :(
Trzeba przyznać, że to bardzo dobry manewr był z tą składką zdrowotną, nie ma ch##a, by głupie polaczki połapały się, o co w tym chodzi :D
O ile kilka lat temu pensji minimalnej nie zarabiał nikt, to niedługo albo będziesz na pensji minimalnej albo na bezrobociu. Wyższa pensja minimalna, to wyższe podatki. Dla samozatrudnionych to oznacza mniejszą wypłatę natychmiast. Dla umowy o pracę brak podwyżek i być może likwidację kilku etatów. Podsumowując, zarabiasz mniej, żeby za wszystko w sklepach płacić więcej. Nowy ład to był pierwszy program, gdzie jawnie sięgnięto po wynagrodzenia z umów o pracę. Chyba część z was zauważyła, że wypłaty były trochę mniejsze. Ten kredyt 2% to też podbijanie cen. Jedynie rozszerzono ilość osób, które mogą z niego skorzystać. Nawet samozatrudnieni mogą się o to postarać (na samozatrudnieniu są trochę niższe podatki, przynajmniej przez pierwsze 2 lata), więc ceny mogą jeszcze podskoczyć.
Minimalna pensja w 2008 – 1100 zł. Ze średnią i przeciętną (medianą) podobnie. Pensje rosną wyraźnie szybciej niż ceny mieszkań przez ostanie 15 lat.
Użytkownik/admin ,,paczaizm” bredzi. Ale to miłe, że przynajmniej dopuszcza do dyskusji.
Fakty są takie, że obecnie możemy najmniej metrów mieszkania za przeciętne miesięczne wynagrodzenie od 2015 roku i w kolejnych raportach (wychodzą z opóźnieniem) ta wartość dramatycznie spadnie (mowa o okresie od ogłoszenia BK2%). Odsyłamy do wykresu „Wykres 2. Szacowana dostępność mieszkania w 7M za przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (mkw.) – z raportu NBP za III kw. 2022”
Jeny, o co się tu buldoczyć, przecież nie trzeba być ajnsztajnem by rozumieć, że powszechne rozdawnictwo pieniędzy (pośrednio czy bezpośrednio) przekłada się na wzrost cen i inflację. A co mają robić deweloperzy wiedząc, że ileś-tam milionów potencjalnych nabywców skokowo zwiększa swoją siłę nabywczą? Trzymać ceny na tym samym poziomie czy korzystać z okazji, by zarobić więcej, skoro popyt rośnie?
I znów rozważając „O wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia” (ukłon dla Mistrza Stanisławskiego), nie zauważamy drugiego zdania.
A to ono jest tutaj, przynajmniej dla mnie, sednem wypowiedzi autora i skłania do ponowienia pytania Kazika sprzed 30 lat:
„Coście sku#wysyny uczynili z tą krainą, gdzie te tłumy brudnoszare idą latem, wiosną, zimą?”
W 2014 to nawet PiS nie rządził jeśli chcieliście w nich przy##ać (jak zwykle ;]).
W 2014 akurat ceny mieszkań spadały, zaczęły rosnąć jak PiS doszedł do władzy (znowu ta przeklęta gospodarka robiąca PiSowi na złość!)
Ale jak pensja miesięczna wzrasta to roczna również. Osoby gorzej wykształcone poinformuję, że rok ma 12 miesięcy. Stąd w dość dokładnym przybliżeniu można przyjąć, że pensje roczne również wzrosły w podobnej skali. Oczywiście w obszarze kilku lat sytuacja się nieco komplikuje, ale tendencja jest taka sama.
A z praktyki – pierwsze mieszkanie kupiłem w 2006 a drugie w 2020. Uważam, że teraz jest wyraźnie łatwiej (choć dalej to obciążenie). Z żadnych progaramów pomocowych nie korzystałem.
W pensji rocznej chodziło raczej o to, że mieszkanie kupuje się za co najmniej kilkuletnie oszczędności. Przy patologicznie rosnącym rynku (od covida wiele miejsc zdrożało o przeszło 100%) można wpaść w spiralę taką, że o ile cyferka na koncie coraz większa, o tyle co roku ta większa cyferka kupuje nam mniej metrów mieszkania (porównując w ramach jednej lokalizacji i standardu).
Ale moja pensja wzrosła o 350% mordeczki :)
Ale nieruchomości nie kupuje się za miesięczną czy nawet roczną pensję.