No to jestem „stary dziadem” w wieku 25 lat, a może po prostu nie jestem już mentalnym gimbusem?
Nie wiem czy wszystkich śmieszy kapitan bomba, w podstawówce pewnie śmiechom nie było końca. W ogóle nie znam w realu nikogo kto to ogląda czy oglądał. A w kabaretach to różnie, jak kontekst jest dobry to przekleństwo w odpowiednim momencie na końcu potrafi śmieszyć ale jak cała „śmieszność” skeczu polega na bluzgach i typy klną przez pół skeczu to jest żenada a nie zabawny kabaret. Wszystkiego trzeba umieć używać w jakichś tam granicach.
Wszystkich śmieszą, może z wyjątkiem starych, zrzędliwych dziadów. Przecież kulminacyjny punkt praktycznie każdego „kabaretu”, wywołujący głośny aplauz i spazmy radości wśród publiczności, następuje właśnie wtedy, gdy występujący w końcu rzuci ze sceny bluzgiem.
Cała „śmieszność” tej bajki, kreskówki, serialu czy jak tam zwał polega na rzucaniu przekleństwami. Jak miałem 14 lat to też mnie takie rzeczy śmieszyły.
No to jestem „stary dziadem” w wieku 25 lat, a może po prostu nie jestem już mentalnym gimbusem?
Nie wiem czy wszystkich śmieszy kapitan bomba, w podstawówce pewnie śmiechom nie było końca. W ogóle nie znam w realu nikogo kto to ogląda czy oglądał. A w kabaretach to różnie, jak kontekst jest dobry to przekleństwo w odpowiednim momencie na końcu potrafi śmieszyć ale jak cała „śmieszność” skeczu polega na bluzgach i typy klną przez pół skeczu to jest żenada a nie zabawny kabaret. Wszystkiego trzeba umieć używać w jakichś tam granicach.
Wszystkich śmieszą, może z wyjątkiem starych, zrzędliwych dziadów. Przecież kulminacyjny punkt praktycznie każdego „kabaretu”, wywołujący głośny aplauz i spazmy radości wśród publiczności, następuje właśnie wtedy, gdy występujący w końcu rzuci ze sceny bluzgiem.
Cała „śmieszność” tej bajki, kreskówki, serialu czy jak tam zwał polega na rzucaniu przekleństwami. Jak miałem 14 lat to też mnie takie rzeczy śmieszyły.